Wznowienie rundy wiosennej w Fortuna I Lidze zostało zaplanowane na początek czerwca. Ostatni ligowy mecz GKS Bełchatów rozegrał 1 grudnia zeszłego roku, gdzie na wyjeździe zmierzył się z Radomiakiem Radom. Od tamtego meczu drużyna GKS rozgrywała jedynie sparnigi. Aż do zamknięcia stadionów (i wszystkich innych ośrodków sportowych czy innego rodzaju miejsc publicznych) spowodowanego pandemią koronawirusa.
Na początku roku szerokim echem rozeszła się wieść o zaległościach finansowych bełchatowskiego klubu, które jednak miały zostać uregulowane. Okazało się, że sytuacja potoczyła się nieco inaczej. Efektem decyzji podejmowanych przez władze klubu były wyrazy sprzeciwu zawodników i sztab, którzy na początku lutego zagrozili rezygnacją z udziału w treningach. Tę trudną sytuację udało się jednak załagodzić i przygotowania do rundy wiosennej mogły odbywać się zgodnie z planem.
Niestety na kilka dni przed "premierowym" meczem, klub oficjalnie potwierdził informację o rozwiązaniu za porozumieniem stron kontraktu z dotychczasowym trenerem Arturem Derbinem (naszą rozmowę z trenerem dotyczącą m.in. powodów odejścia, możecie sprawdzić TUTAJ). Kilka dni później natomiast oficjalnie potwierdzono, że funkcję tę obejmuje Marcin Węglewski, pełniący do tej pory rolę dyrektora sportowego GKSu Bełchatów.
Dzisiejszy mecz Brunatni rozpoczęli w bardzo zdecydowanym stylu, wyszli na boisko mocno zdeterminowani. Jednak gra w ataku pozycyjnym bardzo szybko obróciła się na naszą niekorzyść, bo goście już na samym początku spotkania zdołali nam strzelić dwie szybkie bramki z kontrataku. Chwilę później swoją okazję miał Przemysław Zdybowicz, ale ostatecznie piłka niestety nie odnalazła drogi do bramki. Chwilę przed przerwą Mikołaj Grzelak zagrał piłkę ręką w polu karnym Sandecji, a sędzia Tomasz Marciniak odgwizdał rzut karny, który kapitan gości - Maciej Małkowski - zamienił na trzecią i ostatnią bramkę w tym spotkaniu. Druga połowa była znacznie lepsza w wykonaniu gospodarzy, ale nie zdołaliśmy odrobić straty. Najbliżej zdobycia trafienia w tej części meczu był Artur Golański, który po faulu na Bartłomieju Bartosiaku przed własnym polem karnym wykonywał rzut wolny.
Napisz komentarz
Komentarze