Należy przyznać, ze sama idea programu "Kolej+" jest szczytna - wykluczenie komunikacyjne jest dużym problemem wielu regionów, którego rozwiązanie wymaga współpracy między wieloma jednostkami samorządowymi. Dobrze więc, że problemem tym zajęły się organy centralne, dzięki czemu projekt faktycznie ma szansę być efektywnym. Z drugiej strony do tej pory pojawiło się w tej kwestii więcej wątpliwości niż konkretów. Jakich?
Zgodnie z założeniami projektu nowa linia kolejowa ma połączyć Bełchatów z Piotrkowem Trybunalskim. Oczywiście takie połączenie bez wątpienia jest bełchatowianom potrzebne, ale czy sposób realizacji tego pomysłu jest tym najwłaściwszym? Właśnie ten aspekt sprawy wywołuje największe kontrowersje.
List intencyjny podpisany przez panią prezydent jest jedynie deklaracją chęci współpracy przy realizacji projektu. Nie jest to nawet pierwszy etap finalizacji jakichkolwiek ustaleń. Kolejnym krokiem było zaopiniowanie projektu przez Radę Miejską, która ostatecznie pozytywnie odniosła się do przedstawionych planów. Nie obyło się jednak bez głosów sprzeciwu.
Radny z ramienia Koalicji Obywatelskiej, Włodzimierz Kuliński, zwracał uwagę na fakt, że miasto musi dokonać inwestycji, żeby... dokonać inwestycji. Pierwszym etapem wprowadzania w życie planów zawartych w programie "Kolej+" jest bowiem przeprowadzenie studium wykonalności, które potwierdzi czy projekt technicznie da się zrealizować. Na ten cel należy przeznaczyć prawie 1,2 mln zł. Dopiero ten krok da nam odpowiedź czy inwestycja w ogóle zostanie zrealizowana. Sama budowa linii kolejowej pochłonie kolejne 21,5 mln zł.
Warto wspomnieć, że jeśli chodzi o połączenia z Piotrkowem Trybunalskim - najpierw lata temu zlikwidowano linię nr 22 (MZK), która pozwalała bełchatowianom dojechać do Piotrkowa, a później zrezygnowano również z kursów autobusowych (PKS Bełchatów). Obie sytuacje miały związek z "nierentownością" tych połączeń. Teraz jednak okazuje się, że połączenie kolejowe w takim kształcie jest nam niezbędne...
Napisz komentarz
Komentarze