Zacznijmy od tego, że ten blok, który od długiego czasu kojarzony jest przede wszystkim z “patologią”, dawno już wyswobodził się spod tego stereotypu. Obecnie mieszkają tam rodziny z dziećmi, młodzi i starsi ludzie, którzy pracują i co najważniejsze płacą czynsz w niemałej wysokości. Jak mówią sami mieszkańcy, na początku istnienia tego bloku gromadził się tam miejski “element”, ale obecnie w budynku wszyscy się znają i tworzą jedną wielką rodzinę. Widać to zwłaszcza teraz, kiedy wszyscy lokatorzy zjednoczyli się w walce o lepsze warunki życia.
Pierwsze rodziny wprowadziły się do tego budynku 25 lat temu. Mieliśmy okazję rozmawiać z osobami, które mieszkają tam od samego początku. Właśnie wtedy przeprowadzono tam ostatni remont. Przed oddaniem bloku do użytku. Teraz sytuacja wygląda naprawdę źle. Odpadający ze ścian tynk, nieotwierane okna na klatce schodowej, odrapane ściany czy drzwi wejściowe wyglądające jak brama więzienna - to tylko można powiedzieć kwestie estetyczne, które również są ważne, bo przecież każdy nas chce mieszkać w ładnym otoczeniu. Mieszkańcy “setki” mają jednak znacznie bardziej poważne problemy.
Usterki konstrukcji budynku takie jak np. walący się daszek przed wejściem do klatki naprawdę zagraża bezpieczeństwu mieszkańców. Jakiś czas temu kawałek betonowego filaru spadł obok jednego z mieszkańców stojących przed klatką. Tak samo wygląda kwestia instalacji elektrycznej, która miejscami jest poprzepalana, miejscami całkowicie odkryta - brakuje niezbędnego zabezpieczenia tego typu elementów chociażby przed dziećmi.
Wysokość czynszu w tym bloku waha się w okolicach 400-500zł (czasem nawet więcej), nie jest to zatem ekstremalnie niska kwota. W naszym mieście można w tej cenie znaleźć mieszkanie w niedawno remontowanym bloku, z balkonem, piwnicą, zamykaną klatką z domofonem… W “setce” kuchnie nie mają normalnie otwieranych okien, nie ma tam podłączonego gazu, nie wszyscy mają dostęp do piwnicy (które zresztą i tak mają zamykanego wspólnego korytarza - tak jak wszędzie), żadne mieszkanie nie ma też balkonu. Obecnie w budynku nie ma również żadnej osoby, która byłaby odpowiedzialna za utrzymanie czystości we wnętrzu budynku i jego okolicy. W budynku mieszka osoba niepełnosprawna, a infrastruktura przed nim nie pozwala na zachowanie samodzielności - osoba ta musi czekać na pomoc któregoś z sąsiadów, który pomoże jej dostać się do własnego domu. Przed blokiem nie ma normalnego chodnika, miejsc parkingowych czy zwykłej ławeczki. Mieszkańcy muszą parkować na trawie, za co oczywiście dostają mandaty. Kwestia nieskoszonej trawy jest w tej sytuacji tylko wisienką na torcie.
Przy bloku powstał plac zabaw, również z wielkim wysiłkiem wywalczony przez mieszkańców. Ogrodzono go jednak nie barierkami, co stworzyłoby bezpieczne miejsce do zabawy, ale krzewami - dzieci do domów wracają więc całe poranione.
Jeśli chodzi o interwencje podejmowane przez mieszkańców - regularnie udają się oni na zmianę do Urzędu Miasta (miasto jest właścicielem nieruchomości) oraz do PGMu (zarządcy budynku). Zazwyczaj kończy się na tym, że jedna instytucja odsyła interesantów do drugiej i nie wynika z tych działań oczywiście nic konkretnego. Co ciekawe, jedna z mieszkanek na początku tamtego tygodnia udała się osobiście do prezesa Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej, Dariusza Waty z problemem walącego się daszku przed klatką. Otrzymała ona zapewnienie, że w ciągu dwóch dni prezes na miejscu pojawi się osobiście, żeby ocenić tę sytuację. Jak łatwo się domyślić - nikt niestety się nie pojawił.
W 2019 roku obiecano mieszkańcom remont elewacji i termomodernizację budynku. Do tej pory jednak nie rozpoczęto żadnych prac. Jak wynika z relacji mieszkańców - to właśnie ten budynek miał być odnawiany jako jeden z pierwszych. Skończyło się jednak tylko na kolejnych już obietnicach.
22 czerwca mieszkańcy złożyli oficjalne zażalenie na pracę właścicieli i zarządców budynku, domagając się natychmiastowej interwencji.
Wszystkie bloki pozostające w zasobach mieszkaniowych miasta są regularnie odnawiane, a usterki są na bieżąco usuwane. “Setka” od lat pozostawiona jest sama sobie. Sytuacja zaczyna już zagrażać zdrowiu i życiu mieszkańców. Niektórzy spekulują, że na remont trzeba będzie czekać aż… komuś stanie się krzywda.
Warto wspomnieć, że mieszkańcy chętnie wykupiliby mieszkania i stworzyli wspólnotę mieszkaniową, a co za tym idzie - na własną rękę zadbaliby o to miejsce. Mieszkańcy od lat walczą o takie rozwiązanie tej kwestii. Oczywiście bezskutecznie.
Najgorsze jest to, że wysokość czynszu utrzymuje się na dosyć wysokim poziomie, a warunki są uwłaczające. Chętni do pobierania należności są, ale nie ma nikogo, kto zadbałby o to miejsce, które jest przecież domem dla kilkudziesięciu rodzin. I tylko ten jeden budynek w mieście od dziesięcioleci (!) pozostaje zapomniany przez władze miasta. Coś w końcu musi się zmienić.
Napisz komentarz
Komentarze